Hishui: Czyli już się obudziłeś? Braciszku.
Kahasi: Tak.
Jak Kahasi wstał z łóżka to Hishui rzuciła mu się na szyję, oboje mieli wtedy po 4 lata. Kahasi wraz z siostrą zeszli na dół do salonu który był prze ogromny, a jeden bok domu zamiast ściany miał szyby przez które było widać podwórko.
Kakashi: Ehh... jestem wykończony robotą.
Mikaka: Zanim się obejrzysz to już będzie weekend kochanie.
Kakakshi: Chciałbym żeby już był. (Spojrzał się z uśmiechem na żonę)
Mikaka: A tym razem zbieraj się do roboty bo się spóźnisz. A Hishui też się zbieraj trzeba iść do lekarza.
Hishui: Dobrze...
Kahasi nic nie powiedział, jedynie co robił to się przysłuchiwał rozmową i patrzył na nich.
Kakashi: Coś się stało Kahasi? (Położył rękę na głowie syna i pogłaskał)
Kahasi: Nie.
Kakashi: Obiecuję że jak wrócę to potrenujemy razem co o tym sądzisz? ( z uśmiechem na twarzy)
Kahasi: Tak!
Kakashi: Cieszę się!
A za chwilę Kakashi wraz z Hishui i z żoną wyszli już z domu, Kahasi został sam. Poszedł się w coś ubrać i przejść się na spacer, może nawet po drodze sobie coś kupi. Kahasi wyszedł z domu i szedł przed siebie, pomyślał że odwiedzi Himawari ale się rozmyślał bo pewnie spędza czas ze swoim bratem i nie chciał przeszkadzać, więc pozostał sam.
Kahasi: - Znowu on? I jak zwykle na czarno ubrany.-
Kahasi patrzył na chłopca który szedł tuż przed nim. Miał czarne,krótkie włosy, i jak zwykle na czarno ubrany, ma czarną bluzę bez kaptura i luźne spodenki. Kiedy Kahasi chodził na spacery zawsze widział tego chłopca samego, nawet co nie co o nim wiedział. Wiedział że jest to syn Sakury i Sasuke, jest również bratem Sarady i Shade, jego brat ma tle samo lat co on a jego siostra cztery lata starsza od nich. Kahasi zastanawiał się nad tym że nawet mają tyle se sobą wspólnego. Że spędzają czas wolny sami niż z rodziną. Kahasi postanowił pójść dalej, poszedł do po bliskiego sklepu by sobie kupić koktajl truskawkowy na zimno. Poszedł dalej, zatrzymał się nagle i zobaczył siedzącą dziewczynę ze smutną miną, postanowił się do siąść.
Kahasi: Dobrze się czujesz? ( Powiedział to łykając co nieco picia )
Saiana: Tak...
Kahasi: To co taka mina?
Saiana: Po prostu kogoś... poznałam
Kahasi zobaczył jak dziewczyna się zarumieniła, westrznoł i spojrzał się na rzekę która płynie na wprost nich.
Kahasi: Nie za wcześnie na chłopaka?
Saiana: Na... na chł...opaka. ( Dziewczyna jeszcze bardziej się zarumieniła )
Kahasi: No wiesz... w takim wieku? Masz jeszcze czas na to.
Saiana pacneła go w głowę by się przymknoł bo czuła że jeszcze gorzej się rumieni.
Kahasi: Eeej! Jak chcesz mnie bić! To chociaż się przed staw.
Saiana: Przepraszam... nazywam się Saiana Senjiu.
Kahasi: Miło mi... ja się nazywam Kahasi Hatake.
Saiana: Hatake? Czy przypadkiem twój ojciec nie był...
Kahasi: Szustym? Tak... ale teraz zajmuje się Anbu.
Saiana: Aha...
Kahasi: To co to za wybranek?
Saiana się zarumieniła.
Saiana: TO NIE WYBRANEK!
Kahasi: Hahaha... droczę się tylko z tobą.
Nasza dwójka sobie jeszcze pogadała a później się rozdzielili. Kahasi szedł w kierunku domu i znowu zobaczył tego samego chłopca,tym razem siedział na brzegu rzeki. Kahasi stanął i spojrzał się na zachodzące słońce i rzekł w myślach
Kahasi: -Może nie jestem jedyny z tym uczuciem-
__________________________________________
Jestem sam,przepełnia mnie straszliwa pustka,tęsknota i lęk.
Cały pokój wypełniają moje myśli.
Nic poza mną i moimi myślami, moimi lękami.
Mógłbym wyobrazić sobie najbardziej niestworzone historie
Mógłbym tańczyć, pluć, stroić miny, przeklinać, zawodzić
Nikt by się o tym nie dowiedział, nikt nie usłyszałby tego.
Myśl o takiej absolutnej prywatności
Mogłaby mnie doprowadzić do szaleństwa.
Autor: Henry Miller
____________________________________________________________________
~ Akt.2 Część 2 ~
Głos: Kahasi! Kahasi! Obudzisz się w końcu?!Kahasi: Hishui? Daj mi spać.
Kahasi przytulił się do poduszki, Hishui zrobiła zirytowaną mine i próbowała wyrwać Kahasi'emu poduszkę.
Kahasi: Od dawaj moją poduszkę!
Hishui: Nie! Wstawaj na śniadanie! Ty śpiochu!
Kahasi: Rybki są lepsze!
Hishui: Ja ci dam rybki! Wstawaj!
Kahasi w końcu wstał od dłuższego marudzenia siostry. Zszedł na dół i na spokojnie zjadł obiad, po mimo że mu się chciało dalej spać. Po śniadaniu poszedł tym razem do Himawari. Himawari jak zwykle promieniowała radością a jak się patrzyło na Kahasi'ego to się spać chciało. Kahasi poszedł za Himawari na podwórko by się pobawić i porozmawiać. Kahasi opowiadał Himawari jak wczoraj spędzał czas i jak się kłócił z siostrą ale ona nie była w cale tym zdziwiona. Kahasi przeważnie zawsze się tak droczył z siostrą, można powiedzieć że to lubił.
Himawari: Ty to masz ciekawe dni. Ale musisz się tak droczyć z siostrą?
Kahasi: Hima znasz mnie! Lubię sobie po spać bo tak to ciągle chodzę zaspany!
Himawari: Tak tak.
Kahasi po obiedzie wyszedł, i chodził przez pewien czas bez celu. Ale znowu spotkał tą dziewczynę.
Kahasi: Hej!
Saiana odwróciła się do Kahasi'ego, ku jemu zdziwieniu stała z Chin'em, Kahasi nie przepadał za tym chłopakiem bo go przezywa od siwych.
Saiana: Kahasi pozwól że przedstawiem...
Chin: Saiana nie musisz, znamy się i to bardzo dobrze... jesteśmy rywalami!
Kahasi: - Rywalami?- ( Kahasi załamał się tym co powiedział Chin )
Saiana zrobiła dobrą minę do złej gry ale nic z tego nie wyszło. Kilka minut później dołączył Shade z Yo. Kahasi również i ich znał, był również chłopiec którego widział już kilka razy. Kahasi spojrzał się na Saiane a ona była zarumieniona, a on już wiedział kto jest jej "wybrankiem". A nasza cała szóstka poszła po spacerować, nawet się trochę wygłupiali, a potem poszli coś zjeść. Kahasi dzień spędził na prawdę ciekawie i zabawnie. Na koniec nasza grupa poszła na wspólne patrzenie gwiazd.
_____________________________________________
Przyjaciele.
Jeśli któregoś dnia poczujesz,że chce ci się płakać.
Zadzwoń do mnie... Nie obiecuję,że ciebie rozbawię,ale mogę płakać razem z tobą.
Jeśli któregoś dnia zapragniesz uciec,nie bój się do mnie zadzwonić...
Nie obiecuję,że ciebie zatrzymam,ale mogę z tobą pobiec.
Jeżeli któregoś dnia nie będziesz chciał nikogo słuchac.
Zadzwoń do mnie...
Obiecuję być wtedy z tobą i być cicho.
Ale jeżeli któregoś dnia zadzwonisz i nikt nie odbierze...
Przebiegnij do mnie szybko.
Mogę ciebie wtedy potrzebować.
________________________________________

