Głos: Kahasi! Słyszysz mnie? Obudź się!
~ "Coś co musiało się stać" ~
Kahasi ocknął się w białym pomieszczeniu w którym był tylko on, łóżko jak i okna przez które było widać miasto i piękne widoki. Kahasi poczuł że w ręce coś trzyma, postanowił zerknąć i zobaczył naszyjnik Daisaku który zdobył podczas walki z nim, wpatrując się w naszyjnik który był to znak jego klanu czyli Uchiha, przypomniało mu się ich walka i to co mówił Daisaku. To że, dla niego rodzina i przyjaciele nie miało dla niego jakiego kol wiek celu. Kahasi zastanawiał się co Daisaku planuje? Ale z jednym się z nim zgadzał, to że kiedy wróci do wioski nie będzie tak jak kiedyś. Może będą nawet tacy ludzie którzy go nie będą akceptować i uważać go za zdrajcę. Będą hipotezy że jego śmierć była już zaplanowana.
Kahasi: - Niestety nasza walka nie była unik nona, to "musiało się stać"-
Do pokoju weszła Sakura która tym chwilowo się nim opiekuje, a tuż za nią weszła Saiana wraz z Shadę i Chin'em.
Chin: Siema, jak się masz siwy?
Kahasi: Jako tako, a jak ty się miewasz? Zbocz uszku?!
Zmierzyli się groźnym spojrzeniem.
Shade: Możecie chociaż nie kłócić się tutaj.
Kahasi: Dobrze dobrze, Shade możesz z Chin'em skoczyć po wodę dla mnie?
Shade: Pewnie...
Shade i Chin wyszli z pokoju do po bliskiego sklepu.
Kahasi: Kiedy będę mógł stąd wyjść?
Sakura: Niedługo, twój organizm jest jeszcze przemęczony.
Saiana: Heh... faceci.
Sakura jak i Kahasi spojrzeli się na Saianę która siedzi obok Kahasi'ego.
Saiana: Mogliście się po zabijać... idioci.
Powiedziała to z irytacją w głosie.
Kahasi: "Idioci" hee... Przepraszam cię... ale nie mogłem się powstrzymać. Pewnie gdyby nie Daisaku sam bym tak skończył. W końcu nasza trójka jest taka sama. Hehe.
Saiana: No cóż, można tak to powiedzieć.
Kahasi: Ale nie wydaje mi się żeby o nas tak zapomniał.
Saiana: Hmm...
Kahasi wyciągnął dłoń w kierunku Sakury, z pomiędzy palców wisiał naszyjnik który należy do Daisaku.
Kahasi: A to jest dowód! Pani Sakuro mam prośbę by pani zatrzymała to do czasu jego powrotu.
Saiana: A skąd jesteś tego pewny?
Kahasi: Po prostu mi zaufaj!
Saiana: Ehh... -Już kiedyś komuś zaufałam. I nic z tego nie wyszło-
Kahasi: Hmm... Daisaku powiedział coś takiego " Cel który muszę spełnić". Ciekawi mnie co to miało znaczyć.
Sakura: "Cel który muszę spełnić?"?
Kahasi: Ale co tam. Hehe.
Kahasi podał Sakurze naszyjnik po czym wyszła z pokoju. Kahasi został sam z Saianą.
Kahasi: A no właśnie, jak się czujesz po tym genjutsu?
Saiana: Nawet mi nie przypominaj.
Kahasi: Daisaku?
Saiana nie odezwała się, w ogóle nie przecząc.
Do pokoju z kopa wchodzi Chin a tuż za nim Shade.
Shade: Co ty robisz? Chcesz zniszczyć te drzwi.
Chin: Zamknij się!
Kahasi: -Jak miło-
Kahasi spojrzał się na nich z zaspaną miną, jednocześnie z zadowoleniem na twarzy. Cieszył się że ma takich właśnie przyjaciół. Przyjaciół na których może liczyć, na takich którzy zawsze są sobą. Przy nich już nigdy nie będzie taki samotny.
Saiana: Heh... faceci.
Sakura jak i Kahasi spojrzeli się na Saianę która siedzi obok Kahasi'ego.
Saiana: Mogliście się po zabijać... idioci.
Powiedziała to z irytacją w głosie.
Kahasi: "Idioci" hee... Przepraszam cię... ale nie mogłem się powstrzymać. Pewnie gdyby nie Daisaku sam bym tak skończył. W końcu nasza trójka jest taka sama. Hehe.
Saiana: No cóż, można tak to powiedzieć.
Kahasi: Ale nie wydaje mi się żeby o nas tak zapomniał.
Saiana: Hmm...
Kahasi wyciągnął dłoń w kierunku Sakury, z pomiędzy palców wisiał naszyjnik który należy do Daisaku.
Kahasi: A to jest dowód! Pani Sakuro mam prośbę by pani zatrzymała to do czasu jego powrotu.
Saiana: A skąd jesteś tego pewny?
Kahasi: Po prostu mi zaufaj!
Saiana: Ehh... -Już kiedyś komuś zaufałam. I nic z tego nie wyszło-
Kahasi: Hmm... Daisaku powiedział coś takiego " Cel który muszę spełnić". Ciekawi mnie co to miało znaczyć.
Sakura: "Cel który muszę spełnić?"?
Kahasi: Ale co tam. Hehe.
Kahasi podał Sakurze naszyjnik po czym wyszła z pokoju. Kahasi został sam z Saianą.
Kahasi: A no właśnie, jak się czujesz po tym genjutsu?
Saiana: Nawet mi nie przypominaj.
Kahasi: Daisaku?
Saiana nie odezwała się, w ogóle nie przecząc.
Do pokoju z kopa wchodzi Chin a tuż za nim Shade.
Shade: Co ty robisz? Chcesz zniszczyć te drzwi.
Chin: Zamknij się!
Kahasi: -Jak miło-
Kahasi spojrzał się na nich z zaspaną miną, jednocześnie z zadowoleniem na twarzy. Cieszył się że ma takich właśnie przyjaciół. Przyjaciół na których może liczyć, na takich którzy zawsze są sobą. Przy nich już nigdy nie będzie taki samotny.
***
Kahasi stał w swoim pokoju, powoli się rozglądał.
Kahasi: -Jak miło być w domu-
Kahasi spojrzał na swoją lewą ręke która była cała zawinięta w bandaż.
Usłyszał śmiech swojej siostry co musiało to oznaczać że pewnie gada z Himawari. Postanowił pójść do nich.
Stanął przy drzwiach wahając się zapukać. Ale Saiana otwiera drzwi i widzi przed sobą swojego brata. Hishui zaprosiła go do środka a sama poszła na dół, Kahasi usiadł obok Himawari.
Himawari: Dobrze się czujesz?
Kahasi: Tak... miło mi ciebie widzieć.
Himawari przytuliła się do Kahasi'ego. Kiedy się do niego przytuliła, to Kahasi tak jakby czuł że chciało się jej płakać.
Himawari: Nigdy mnie tak nie strasz! Rozumiesz? Głupolu?!
Kahasi dobrze rozumiał że jedyną osobą która może go obrażać jest właśnie Himawari. Zakochał się w niej już bardzo dawno temu, zresztą ona również odwzajemniała
Kahasi: Przepraszam... Ale znasz mnie.
Himawari spojrzała na jego twarz a jej ręce nadal obejmowały jego szyję. Kahasi się uśmiechał a za chwilę otworzył oczy i spojrzał na nią.
Himawari: Jeśli chcesz mnie tu pocałować to ciebie zabiję.
Kahasi: Hehe... nie ma mowy, jest to pokój mojej siostry! Jak wpadnie tu do pokoju i nas tak zobaczy to będziemy martwi oboje!
Himawari i Kahasi zaczęli się śmiać a za chwilę weszła Hishui.
Hishui: Czy coś mnie ominęło?
Oboje się na nią spojrzeli i znowu zaczęli się śmiać.
Kahasi: - Teraz już wiem! To jest dla mnie najważniejsze na świecie.
By uszczęśliwiać wszystkich moich bliskich. Tylko to daje mi naprawdę
SZCZĘŚCIE.
_________________________________________________
Szczęście
Kiedy szczęście stoi przed nami, wydaje się tak wielkie, że sięga stropu nieba.
Ażeby przejść przez nasz próg, robi się tak małe, że często go już nie dostrzegamy.
_______________________________________


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz